Na miarę Wlenia (16)

Pohamuj pośpiech

Zacznę od Stanisława Wyspiańskiego, który miał dar zachwytu – napisał patrzę się inaczej. A w Weselu dodał, żeby nas (lekko) potrząsnąć, więc z polotem skrobnął:

Duch się w każdym poniewiera,
że czasami dech zapiera;
tak by gdzieś het gnało, gnało,
tak by się nam serce śmiało
do ogromnych, wielkich rzeczy;
a tu pospolitość skrzeczy,
a tu pospolitość tłoczy,
włazi w usta, uszy, oczy;

(…).

Ksiądz Jan Twardowski, kiedy otrzymał od wydawcy maszynopis wierszyków, m.in. skreślił: Według mnie «Okruchy ballad» (1991) Czesława Mirosława Szczepaniaka są bezinteresowne, proste, szczere. Wzruszają zwłaszcza wspomnienia przebytej choroby. Chyba najlepsze są «Zapiski wleńskie». Niektóre tytuły bardzo udane i pomysłowe. Bardzo mi się podoba «Ballada o płaszczach i kurtkach».

I to był jedyny jego tekst, w którym pojawia się Wleń, jak rodzynek w drożdżowym cieście.

Ponieważ Autor nie przyszedłem pana nawracać ocenił liryki skomprymowane, pora na mnie, więc biorę się za pisankę. Póki co, róbmy porządek – wypraszajmy z siebie cechy nieludzkie.

Trzeba będzie się cackać – obchodzić się jak z jajkiem. Koronkowa robota, praca dla 12 zakonnic, jak mówili za furtą klasztorną. Trudne zadanie, ale dam radę, bo jest ze mną Kochana żona Graszka oraz dzieci (Ania i Paweł), oraz wnuki (Maja, Zuzia, Stasio). Tak to wygląda po mieczu, więc nie będę się rozpisywał, jak jest po kądzieli. Poza tym mieszkam w stolicy, która z nikim się nie opiernicza. (Spróbuję wycisnąć z cytryny mandarynkę).

W 1996 roku w Wielkim Poście opublikowałem fragment dotyczący rozważań o krzyżu ks. Jana od Biedronki. Po pracy w Funduszu pojechałem autobusem do Kościoła Sióstr Wizytek, żeby zanieść Słowo Dziennik Katolicki. Z dobrymi myślami wchodzę do zakrystii, jak Zacheusz, co zszedł z sykomory. Przy stoliku siedzi ks. Jan. Podchodzę i chcę wyjąć z torby tekst, a Autor Patyków i patyczków mówi do mnie, że znowu bez jego zgody opublikowałem tekst, który go kompromituje. Że kto to widział w takim piśmie drukować. Mówiąc wprost, po jakiego rydzyka zadaję się z dziennikiem z ul. Mokotowskiej 43?

Zacząłem się bronić, jak uczeń z ostatniej oślej ławki.

Ksiądz Jan był zdenerwowany i zapłoniony. Pokazałem wywiad, który przeczytał jednym tchem.

Przeprosiłem. Wręczyłem książkę ks. Jan Twardowski: Przed kapłaństwem klękam… (Wydawnictwo LUMEN, 1996).

Kapłan z tupecikiem na głowie wyjął czarny cienkopis i wpisał taką oto dedykację:

drogiemu Czesławowi

Mirosławowi

na pamiątkę

kłótni

Wielkanoc 1996

1. Ksiądz Jan Twardowski (1915−2006). Za życia pisali o nim, jakby był w raju, po jego śmierci jedna ze spadkobierczyń podjęła takie decyzje w sprawie spuścizny, że zrobiło się piekło. Od kilku lat jest tak, jakby popadł w zapomnienie. Może tak wygląda czyściec literatury polskiej?

Z ks. Janem Twardowskim znałem się od 1989 roku.

Był taki okres, że żyłem na Ursynowie jak mnich, ale wedle własnej reguły.

Kiedy go zapytałem: od jakiego antenata wywodzi ksiądz swoje nazwisko?, odpowiedział: Może od Twardowskiego z księżyca? To jest ciekawe, że dostałem od swojego stryja sekretarzyk i w skrytce znalazłem grosz z czasów Zygmunta Augusta, kiedy ten Twardowski wywoływał ducha Barbary. Może to przypadek, a może poświęciłem prawdę dla dowcipu?

A gdy poprosiłem Antka Chodorowskiego (1946−1999), żeby narysował ks. Twardowskiego na kogucie, mój koleżka wykonał karykaturę. Ksero zaniosłem poecie w sutannie. Autor Znaków ufności popatrzył i rzekł: Ja nie jadam nic z drobiu. (Kiedy o tym opowiadałem s. Annie Teresie, wizytce tzw. kołowej, powiedziała, że lubi drób).

2. Ksiądz Jan Twardowski w 1971 roku napisał swój najsłynniejszy wiersz pt. Śpieszmy się. Słowa Autora Niebieskich okularów weszły do zasobu słów skrzydlatych. Najwięcej cytowań ma to z inc. Śpieszmy się kochać ludzi tak szybko odchodzą.

Kiedy w latach 90. XX wieku zapytałem: Podobno w szpitalu, gdzie ksiądz ostatnio przebywał, ktoś zacytował wiersz księdza?, odpowiedział:Kiedy leżałem na stole operacyjnym, jeden z lekarzy, żeby mi sprawić przyjemność, zacytował mi wiersz «spieszmy się kochać ludzi tak szybko odchodzą»

Nie omieszkałem też zadać dodatkowego zapytanie: dlaczego nas tak ksiądz ponagla?

Autor nie przyszedłem pana nawracać mimochodem dodał: Bo szybko odchodzą. Kiedy pisałem, że szybko odchodzą, to nie myślałem tylko o śmierci. Wiersz dedykowany jest Annie Kamieńskiej, która wtedy czuła się bardzo dobrze i była pełna sił.

Ludzie odchodzą, bo nami się rozczarowują, gorszą. Odchodzą, bo ulegli urokowi innych ludzi, ale… przez każdą znajomość Bóg sprawdza, jacy byliśmy w przyjaźni.

Zauważyłem, że ludzie pojawiają się w naszym życiu i odchodzą, nie koniecznie umierają.

W Niecodzienniku zanotował: Do zakrystii przyszła do mnie młoda dziewczyna i powiedziała stanowczo: «Proszę o ślub. Jak najszybciej». Spojrzałem na nią podejrzliwie i zapytałem: Skąd ten pośpiech? «Słyszał ksiądz to powiedzenie – Śpieszmy się kochać ludzi, tak szybko odchodzą? Śpieszę się, żeby mi nie uciekł».

3. W 1996 roku posunąłem się dalej i przepytałem: jak ksiądz spędza Wielkanoc?

Autor Zeszytu w kratkę odpowiedział z lekkim ociąganiem się: W czasie tych świąt mam najwięcej zajęć: chrzty, głoszę homilie, udzielam ślubów, spowiadam…

To są bardzo zapracowane dni.

Jest stary wiersz, który uwesela ten dzień:

«jedzcie sobie mili goście,

coście bardzo schudli w poście».

Czesław Mirosław Szczepaniak

Warszawa-Ursynów


Marek Karpowicz z Sejn, Wielkanocna babeczka z baziami, technika mieszana (cienkopis plus akwarelka). A teraz pora na słodką notę o babie wielkanocnej. Jest to ciasto, które wyrosło z drożdży piekarskich rozczynionych ciepłym mlekiem, wymieszanych z mąką, cukrem oraz szczyptą soli. Po wyrośnięciu dodaje się dopiero jajka, mąkę i bakalie. Babę wypieka się w karbowanych formach w kształcie odwróconego stożka ściętego z tzw. kominem w środku. Czyli mamy do czynienia z geometrią. Po wyjęciu z piekarnika, oblewa się świeży wypiek białym lukrem albo posypuje pudrem. (Nie na darmo mówi się, że w każdej dziewczynce wypieka się babeczka. Poetka Anna Świrszczyńska, 1909−1984, wydała w 1972 roku tomik liryków pt. Jestem baba).

Babę wielkanocną zamówiłem dla potrzeb kolumny felietonowej u Marka Karpowicza, który –jak przystało na emeryta – ma nadwyżkę wolnego czasu. Z zadania wywiązał się jak chłop. Wyrysował i pokolorował, jak się patrzy.

Innymi słowy, przed babą wielkanocną nie wstyd paść plackiem.