Trudno nie odnieść wrażenia, iż ta historia nie ma końca. Niemal, co roku kierowcy jadący drogą powiatową napotykają na uskoki w nawierzchni i niemal, co roku drogowcy naprawiają jezdnię. Lecą kolejne lata, na drogę nawożone są kolejne tony asfaltu, z budżetu wydawane kolejne pieniądze publiczne i tak niemal rok w rok, niczym w filmie „Dzień świstaka” historia zatacza koło.
Mowa o krótkim odcinku drogi 2491D należącej do Powiatu Jeleniogórskiego a łączącej Siedlęcin ze Strzyżowcem. Ruch na tej drodze jest spory. Niegdyś była to jedna z głównych dróg ze stolicy Karkonoszy na północ, stanowiła także dojazd do wysypiska odpadów w Siedlęcinie. Dziś korzystają z niej m.in. mieszkańcy powiatu lwóweckiego dojeżdżający do pracy w byłej stolicy województwa, ale również chętnie korzystają z niej turyści z północno- zachodnich regionów kraju, którzy wybierają ją w drodze w góry.
Droga ta ma jeden mały mankament, z którym od dziesięcioleci włodarze nie potrafią sobie poradzić. Chodzi o osuwisko przy dawnym bakutilu. Nawierzchnia tu pracuje i niemal, co roku pojawiają się uskoki, różnice w poziomach, które mają spory wpływ na komfort i bezpieczeństwo podróżujących. Dziesiątki napraw i efektu nie widać.
Sprawa
miała zostać załatwiona „raz na zawsze” trzy lata temu. Wówczas to
uskok zrobił się na tyle uciążliwy, iż władze Powiatu Jeleniogórskiego
postanowiły ostatecznie rozwiązać problem. Wykonano badania, sporządzono
projekty, z budżetu państwa pozyskano pieniądze na pokrycie 80 proc.
wydatków związanych z likwidacją osuwisk oraz zabezpieczeniem terenu i
ogłoszono przetarg na „Likwidację osuwisk w pasie drogi powiatowej nr
2491D w Siedlęcinie w km 18+113 do 18+220 i 18+745 do 18+836,17”. W
ramach zadania wykonana miała być likwidacja dwóch osuwisk poprzez
naprawę korpusu gruntowego drogi i stabilizację skarpy, budując sztywną
przyporę wykonaną z systemu wielokomórkowego, wypełnionego kruszywem,
wraz z przebudową konstrukcji nawierzchni jezdni. Szybko udało się
rozstrzygnąć przetarg i wyłonić wykonawcę, który za wykonanie robót
zażądał blisko 900 tysięcy złotych.
Wkrótce po tym robotnicy przystąpili do pracy. Drogę zamknięto,
mieszkańcy borykali się z trudnościami i musieli korzystać z objazdów.
Jednak dla rozwiązania problemu „raz na zawsze” warto było się pomęczyć.
Z placu budowy wywieziono tony ziemi, wykonano zbrojenia, zalano je betonem i położono nowy asfalt. Pod którym pojawiły się dreny odprowadzające wodę. Wszystko wyglądało pięknie. Niestety, radość nie trwała długo. Jak się okazuje, to „raz na zawsze” trwało niespełna trzy lata. Kilka miesięcy temu uskok powrócił a wraz z nim pytania, czy pieniądze wyrzucono w błoto? Niestety, trudno znaleźć tu inne wytłumaczenie, dla tego, co zostało tu zrobione.
Marek Dral – Lwowecki.info
Trzeba zrobic most albo tunel ;p
Powinno się wytyczyć nowy odcinek drogi w tym miejscu. Patrząc na mapę widać , że łatwo można by było wyprostować ten kawałek trasy, ominąć zapadlisko i niebezpieczny zakręt.
Jeżdżę to droga do pracy i przeżyłam objazd który się przedłużył ,ale to jest fakt że to osowisko jest uciążliwe ,a zakręt sprawia dużo problemów.