Na miarę Wlenia (48)

Koty i pies

W listopadzie 1985 roku Michał Fluder pisał m.in.: (…) Mama grzeje piec kaflowy, chodzi k/domu, a koty za nią z domu i do domu. «a za oknem góra w niebo się wzbija / na szybie świecą mrozu rumieńce / … a góra trzyma się całkiem prosto…» (…) Opatulcie się dobrze, bo Zima! Michał.

Napisał prozą, dołączając fragment z wiersza Adama Ziemianina, który śpiewała olecka grupa balladowa „Po drodze”.

Pani Fludrowa zawsze miała koty i psa. Przed drzwiami, obok schodów, stały miski pełne mleka.

Był pies Gucio, którego poganiała, bo lubił się wylegiwać na łóżku. Kotom zezwalała na to, że mogły barłożyć. A psiak musiał zmykać do budy, co stała na podwórku w bosych trawach.

Dlaczego tak faworyzowała koty, a psa strofowała? Nie wiem.

Koty nieraz się o mnie obcierały, prężyły kark i ogon. Gucio nie uzewnętrzniał swoich emocji. Wpadał do pokoiku, gdzie siedziałem. Mościł się na łóżku i drzemał, i przez sen chrapał.

Wieczorem, gdy pani Katarzyna lustrowała pokoje, sprawdzała, czy czasami ją nie przechytrzył. Wołała takim głosem, że Gucio wynurzał się spod kołdry i pędził tam, gdzie szparko uchylone drzwi. Dopiero, gdy była pewna, że go nie ma, przekręcała zasuwkę w zamku. Nieraz próbowałem stanąć w jego obronie. Może i coś bym wskórał, ale nie poparły mnie koty, niestety. Ja się na kocurki nie skarżę, tylko stwierdzam fakt. Być może trochę zwalam na dachowce, żeby nieco się usprawiedliwić, że dla kundelka nic nie ugrałem, gdy świat był w płaszczu nocy. Z księżycem i gwiazdami. Koty spały od dachem ul. Kościelnej 13, gdzie na strychu myszy harcowały. (Czasami z góry dochodziła kocia muzyka). A Gucio drzemał zwinięty w kłębek w budzie – zgodnie z psim losem. Krzywda mu się nie działa, bo nigdy nie był przywiązany do łańcucha. Biegał po Wleniu swoim śladem, jak koty. Szczęśliwy. Do czasu, bo ktoś go położył pokotem. O tym dzieci, jako pierwsze, doniosły pani Katarzynie Fludrowej. Szerzej o tym piszę, żeby mi ktoś nie zarzucił, żem napisał tyle, co kot napłakał.

Wśród idiomów polskich można znaleźć takie powiedzenie – psie głosy nie idą w niebiosy.

Na koniec zostawiłem wiadomość, którą wygłaskałem dla P.T. Czytelników. W 1999 roku naukowcy z Uniwersytetu w Gőteborgu (Szwecja) potwierdzili, że dzieci, które wychowywały się wśród kotów i psów, rzadko cierpią na alergię i astmę. Sierść czworonogów może wywołać tolerancję kliniczną na określone alergeny albo zapewnić w domu tzw. środowisko minifarmy. Mówiąc po ludzku – pobudzają ludzki układ odpornościowy do tolerancji, nie tylko na alergeny zwierzęce. Pies z kotem chronią i są najlepszą parą na wszelkie licho!

Na koniec statystyka: 42% Polaków ma psa, zaś 26% kota. Kolejny dowód, że Polska nie jest podzielona, choć schodzi na psy, niestety.

Pies

Było to zimą. Lata 60. XX wiek. Na placyku żwirowym pojawił się wilczur z podwiniętym ogonem. Kiedy go zobaczyły dzieci z „Leśnego Dworu”, to w te pędy do niego. Ponieważ dał się pogłaskać, więc został szybko oswojony. We wnęce pod schodami nagle pojawiła się buda, którą wymoszczono różnymi starymi ciuchami. Na tym legowisku pies mógł się wygodnie rozłożyć i drzemać. Obok postawiono miskę. Nie przywiązano go do łańcucha, więc był między psem z sanatorium a pieskiem przydrożnym. Nosiliśmy mu po śniadaniu i obiedzie resztki z talerza. Piesek chodził z nami na spacery.

A kiedy wiosna przyszła, nagle się roztopił. I się już nie pojawił. Została pusta buda i zardzewiała miseczka. Słuch o nim zaginął. Nieraz zerkaliśmy w dziurę budy, żeby sprawdzić, czy nie powrócił.

Dzięki niemu spędziliśmy zimę tak jak Ala, co miała kota na punkcie psa Asa.

Piszę o tym, żeby ktoś sobie nie myślał, że lekceważę taki epizod. Ani myślę takich spraw mieć za psi pazur.

Przysłowie etiopskie poucza, że kopnięty pies nie wyje tak, jak jego serce.

Ale tego proszę nie sprawdzać.

Gasio

Tak nazywał się piesek sierotki Marysi. Czuła się przy nim bezpiecznie, jak przy kimś, kto jest wierny we dnie i w nocy. W radości i smutku. O nim tylko lis Sadełko opowiadał obrzydliwe słowa; robił wokół Gasia ogona czarny PR. Przedstawiał pieska jak karykaturę, z której można się śmiać i brać go na języki. Krytykował kundelka za wierność. Że strzegł Marysi i 7 gęsi, jak źrenicy w oku: mały, żółty piesek, Gasio, (…) całe dnie przy niej na łączce przesiedział.

Jedyną obronę, o jakiej rzadko kto wspomina, jest taka, że lisy w miłości są do końca. Kiedy samica umiera, samiec pozostaje sam. Na zawsze. Nie piszę tego, żeby się wzruszać nad losem lisa, ale… podaję, bo ten fakt się najczęściej zaciera, żeby nie wymazać stereotypu.

Wieszać psy – drzeć koty

Do psów w dawnych czasach nie strzelało się, tylko wieszało. Duszono czworonogi. Profesor Stanisław Pigoń w przypisku do Pana Tadeusza (Zakład Narodowy im. Ossolińskich – Wydawnictwo, Wrocław 2012) odnotował: W tym celu przyginało się roślejsze drzewo, do szczytu przywiązywało psa za szyję i puszczało drzewo wolno. Była to czynność obmierzła, a drzewo zhańbione („wieszać psy”). Podobnie rzecz się miała z darciem skóry z kotów, ale o tym nie będę bazgrał pazurem. Ile można znieść tego okrucieństwa?

Elias Canetti (19051994) napisał ponad 2000 zdań przeciwko śmierci, do bezpośredniego przytoczenia wybieram: Przecież psy szczekały też na Księżyc, a mimo to czyż nie został zdobyty przez ludzi?

Psiakostka

Nieraz sobie wzdycham pod nosem, gdy coś idzie jak po kocich łbach, pisakostka. To słowo należy – proszę się nie dziwić – do przekleństw takich jak psiadusza, psiajucha, psiakrew, psiamać, psianoga; celowo pomijam te wulgarne, jakie wykrzykują na stadionach (i nie tylko!). Oczywiście, że wszystkie przestarzałe.

Psiakostka nieraz mówię, jak lekko poniosą mnie nerwy. Za każdym tekstem stoi spory kopczyk psich kostek. Złamanych, odrzuconych. Przypomnę, że człowiek ma 207 kości, kot − 243 (w tym 40 w ogonie), zaś pies aż 319 kości. Teraz już wiadomo, komu łatwiej spaść na cztery łapy.

Aha!

U psów rozróżniamy 8 grup krwi, 3 grupy mają koty, zaś człowiek ma 4 grupy: O, A, B, AB.

Dwugłos

Zyta Rudzka, pisarka, która patrzy na świat przez słowa, wyznała: (…) Często nadstawiam ucha na spacerach z psami, zdarzają się fajne rozmowy. I różne, bo inni ludzie trafiają się przed południem, inni wieczorami. Ale zwykle się nie spieszą. Psiarze to dość specyficzna wspólnota. Zaczyna się od pytania o pieska albo suczkę, a potem różnie już idzie. Cenię bardzo w tych przypadkowych spotkaniach to, że język, którego używają wszystkie strony, nie jest ocenzurowany jakąś poprawnością, rozmowy psiarzy są swobodne. Sporo w nich bogactwa językowego, z którego też można coś zaczerpnąć (Historia w liczbie pojedynczej. Finał Nike 2019, Z Zytą Rudzką, pisarką, rozmawiał Michał Nagoś, „Gazeta Wyborcza” z 12 września 2019, nr 213).

Juliusz Słowacki w liście z 18 grudnia 1834 roku skreślił do matki: (…) Gdybym się nie lękał nadto romantycznego porównania, powiedziałbym, że z myślami moimi podobny jestem do psa, co się sam za ogon chce złapać i kręci się długo na jednym miejscu, na koniec znużony, wywraca się i zasypia przed kominkiem. (…).

Wycieczka z ZOO

Korniej Czukowski (właś. Nikołaj Wasilewicz Korniejczukow, 31 III 188228 X 1969). Od 1905 roku redagował i wydawał tygodnik „Sygnał”. Pisał wierszowane humorystyczne bajki dla dzieci, jak na przykład Tęcza. Do bezpośredniego przytoczenia wybrałem wiersz Wycieczka:

Jechały niedźwiedzie

na welocypedzie.

Za nimi kot bury

z ogonem do góry,

Za nimi w dorożce

dwa nosorożce.

Za nimi strusie

w autobusie.

Małpa z rakiem

na psie okrakiem.

Kogut z indyczką

bryczką.

Kura z jajem

tramwajem.

Lew z krokodylem

automobilem.

Jadą wesoło, śmiechy,

okrzyki,

chrupią po drodze

słodkie pierniki.

Zamiast pointy palindrom, czyli wyrażenie czytane na wspak: To kłamał kot.

Oczywiście, że nie jest tak popularny jak Kobyła ma za mały bok.

Czesław Mirosław Szczepaniak

PS

Dowcip

Z ziemi włoskiej dotarł do nas dowcip:

Minister uspakaja rolników:

Nie przesadzajcie panowie, to jeszcze nie jest prawdziwa susza!

Taaak?!

Tak! Jak przyjdzie prawdziwa susza, to drzewa będą biegać za psami!

Psia sprawa

Katarzyna Janowska, redaktor naczelna działu Kultura Onetu przypomniała: Olga Tokarczuk mówiła, że literatura to znój, ból kręgosłupa, całe dni, miesiące i lata przy biurku. Do pisania mobilizuje ją jej własny pies. Układa się przy jej stole i patrzy wyczekująco, dopóki Olga nie zacznie pisać. Dopiero wtedy zasypia. (…).

Od Wrocławia do Krakowa

W „Gazecie Wyborczej” 2019, nr 247 ukazał się artykuł Tokarczuk superstar. Noblista we Wrocławiu.

Dorota Oczak-Stach i Michał Nogaś skrupulatnie odnotowali, co się wydarzyło w Narodowym Forum Muzyki: „Do Wrocławia [Michał ] Rusinek przywiózł Oldze Tokarczuk figurkę kota, który pilnuje książek. – Chciałbym, aby ten kot z pustego mieszkania przeniósł się teraz do pełnego. W imieniu przyjaciół, w imieniu Fundacji Wisławy Szymborskiej bardzo cię ściskam i proszę o przyjęcie –

powiedział. (…)”.

Laureatka literackiej Nagrody Nobla powołała fundację wspierającą pisarki, pisarzy i tłumaczy, z siedzibą przy ul. Krzyckiej we Wrocławiu. W willi Marii i Tymoteusza Karpowiczów . Świetne miejsce, gdzie tworzył jeden z wybitniejszych poetów. Tymoteusz Karpowicz (19212005) jest autorem znaczących tomów na mapie poetyckiej Polski: Trudny las (1964), Odwrócone światło (1972), Słoje zadrzewne (1999). Majster ds. zdań poetyckich. Tworzył poezje niemożliwe. Spokojny pan Tymoteusz mieszkał na dzielnicy Krzyki.

Pod koniec października br. w Centrum Kongresowym ICE Kraków odbyło się spotkanie z noblistą, która m.in. powiedziała: (…) W bajkach było tak, że głupi Jaś najczęściej wybierał drogę w lewo i ona okazywała się trudna, ale jednak prowadziła do celu (Grzegorz Nurek, Pani Olgo, czy Bóg istnieje? I co dalej z Polską? Noblistka w Krakowie, „Gazeta Wyborcza” 2019, nr 252).

Autorka wspominała: Miałam szczęście, mój ojciec pracował w bibliotece, towarzyszyłam mu pracy. Nauczyłam się czytać, zanim poszłam do szkoły. Bardzo szybko odkryłam, że literatura to potężny, osobny świat, w którym można się schronić, można żyć innymi życiami. I fascynacja tym światem nie opuściła mnie nigdy. Gdybym miała się definiować, to przede wszystkim jestem czytelniczką.

Poczyniła stosowną uwagę na temat autorów przekładów: Tłumacze są jak dzieci Hermesa, które poruszają się między kulturami, są jak elfy, które przenoszą informacje, obrazy i znaczenia. (…).

Ileż to podczas radości wychodzi z człowieka myśli bez granic! I nagle robi się słoneczniej w Polsce.

Przegląd wyborczy

Znakiem firmowym Chucka Berry’ego był… kaczy chód i charakterystyczny riff gitary. Niesamowity gość. Z rozmowy Nie naśladujcie Chucka Berrego! Gitarzysta Stonesów dla „Wyborczej”, rozmowa z Ronniem Woodem, gitarzystą The Rolling Stones, rozmawiał Łukasz Kamiński, „Gazeta Wyborcza” 2019, nr 269, wydłubałem dwa passusy.

Pierwszy: Jerry Lee Lewis (ur. 1935), biały typ o soulowym sercu, opowiadał mi kiedyś o swoich lekcjach gry na pianinie. Nauczyciel, próbując go do czegoś przekonać, powiedział mu: «Posłuchaj, to proste, jak 2 + 2 = 4». Na co Lewis pomyślał: «Co ty, do cholery, wiesz, przecież to może być równie dobrze 5!».

Drugi: Diddley [Chuck Berry] powiedział mi kiedyś, że po koncertach, na których białe i czarne dzieciaki bawiły się razem, i tak nie mógł np. napić się wody z kranu dla białych. Nie mógł pojąć, jak to jest, że ta sama woda dostarczana przez te same rury może być na końcu dzielona na białą i czarną.

Z rozszerzonej szpary powiekowej

Pisać o oczach jest trudno, bo w nich jest światło i ciemność. Zamiast dalej się rozwodzić, cytat, w którym jest tyle mądrości: «Oczy nie kłamią». (…) Na inne części twarzy można nałożyć maskę, na oczy nie można. Ich wyraz podlega tylko w minimalnym stopniu wolicjonalnej kontroli [zależnej od woli]. Dlatego po oczach najłatwiej rozpoznać stan emocjonalny drugiej osoby. Mówi się o oczach wesołych, smutnych, o sile spojrzenia, o psim spojrzeniu, o oczach nieprzytomnych, o oczach niespokojnych, wiernych, niewiernych, o ufnych i nieufnych itp. (Prof. dr med. Antoni Kępiński, Poznanie chorego, Państwowy Zakład Wydawnictw Lekarskich, Warszawa 1978).

Władysław Strzemiński (1893−1952)

Zbyszek Janeczek z Eufeminowa napisał zgrabny esej o Władysławie Strzemińskim (Żołnierz z urodzenia, artysta z powołania, „Bitewnik Łódzki 1914. Nieregularnik okolicznościowy”, październik 2019, nr 13). Passus: Na wszystkich fotografiach z okresu międzywojennego i po wojnie Strzemiński ma na sobie koszulę à la Słowacki, z wyłożonym kołnierzykiem i odsłoniętą szyją. To sugeruje ataki duszności i niewydolność oddechową (…).

Dodałbym do tego, że ubiór wynikał z wymogów praktycznych, jak najmniej guzików do zapinania; nie mówiąc już o sznurówkach albo skarpetach. Dzisiaj to nosiłby T-shirt.

 

Marek Karpowicz z Sejn, Droga, tzw. kocie łby, rysunek cienkopisem.
Kocie łby, frazeologizm, to polne kamienie ułożone jako bruk, o nierównej powierzchni. Turkotały po nich furki (wozy), podkowy końskie wykrzesywały iskierki, i słychać było odgłosy. To były drogi nabite polnymi kamieniami.