Na miarę Wlenia (57)
Bratek
Miałem o tym nie pisać, bo od lat nie oglądam telewizji, choć wygrałem 42-calowy telewizor, który włącza Graszka, aby mieć kontakt ze światem.
(Wystarczą mi wirtualne przestrzenie z chmurami).
W zbiorach mam kolorową widokówkę: − Yalla! yalla! – zawyły nagle dzikie głosy. A jednocześnie dał się słyszeć świst batów i wielbłądy, przeszedłszy z kłusa w cwał, poczęły pędzić jak wicher, wyrzucając nogami piasek i żwir pustyni, Henryk Sienkiewicz, W pustyni i w puszczy, ilustrowała Maria Uszacka.
Na odwrocie wpis:
Pozdrawia Wleń!
[kwiatuszek, rysunek długopisem]
Niżej:
GRATULUJĘ WYGRANEJ W EKRANIE Z BRATKIEM!
M. Fluder
W następnym liście prześlę Ci kilka zdjęć z naszego turnusu!
Leśny DWÓR dn. 23.V 69 r.
Program oglądałem w telewizorze u Władysławy i Stanisława Zykubków w Kopanie, bo nie mieliśmy jeszcze swojego srebrnego ekranu, więc chodziłem do sąsiadów (m.in. pana Henryka Horsta albo do świetlicy w PGR Pawłowice, rzadko do PGR Księżowola).
Ekran z Bratkiem to była telewizyjna audycja, adresowana do dzieci i młodzieży, w której ogłaszano różne konkursy. Przypomnę, że magazyn telewizyjny emitowano w Telewizji Polskiej od 1967 roku do 1977 roku, w czwartek, w godz. 16.40−17.40.
Siedziałem w pokoju z oknami wychodzącymi na rozczochraną wierzbę. Czekałem na zgadywanki, żeby zanotować pytanie. A kiedy nie mogłem znaleźć odpowiedzi, to zaglądałem do encyklopedii, jaką mieli państwo Zykubkowie, emerytowana nauczycielka i ekonom. Wertowałem opasły tom i robiłem notatki. Szybko, jak mały korespondent z wioseczki Kopana. A potem brałem kartkę pocztową i spisywałem, podając adres. Na drugi dzień ojciec wrzucał odkrytkę do blaszanego brzucha skrzynki pocztowej w Piasecznie.
Z okazji nagrody, pani Władysława też mi złożyła gratulację, tzn. musnęła dłonią po ramieniu. I na dłużej zawiesiła spojrzenie.
Tak oto się zaczęły przygody z konkursami.
Po raz 1. w życiu poczułem, jakie to jest miłe uczucie, kiedy zostaje się laureatem, a jednocześnie krępujące, bo człowiek się wstydzi, gdy o nim głośniej mówią, więc chciałby się szybko gdzieś zaszyć.
Kartka od Michała z Wlenia, z 1969 roku. Mała jak fiołek ogrodowy – mieszaniec powstały w wyniku skrzyżowania trzech dzikich gatunków (fiołka trójbarwnego, żółtego oraz ałtajskiego). Roślinka ozdobna – popularnie zwany bratek. Krucha jak radość, więc trzeba na nią chuchać i osłaniać, żeby wiatr płatków nie potargał i listków nie wytarmosił. Maria Pawlikowska-Jasnorzewska (1891−1945) w wierszu Wściekłe bratki rozpisała tak, że to się widzi, jak w ogródku, co się skrył za płotem:
Jeden z bratków, gorący i amarantowy,
patrzy mi prosto w oczy groźnie jak samuraj.
Cała grządka spogląda ciężkim wzrokiem sowy,
fiołkowa, granatowa, czerwona, ponura.
Ten niebieski już więdnie. Tamten żółty tetryk1,
złośliwie i ze wstrętem marszczy nos wklęśnięty,
a jakiś bratek−siostra, w rzęsach na dwa metry,
łzę rosy liściem ściera z policzków wygiętych.
Największy brat, jak pasza w turbanie z fioletów,
z goryczą w dół opuścił pociemniałe wargi
wśród liści, obróconych ku górze sztyletów,
skąd dymna wilgoć róży paruje jak nargil2.
Bez strachu groźną grządkę przebiegł szary pająk,
więc gniewają się, warczą kwiaty w złym humorze −
− O coś chciały zapytać. Oburzone wstają,
a wiatr im aksamitne nakłada obroże.
(…).
Po takich strofach człowiek się uspakaja i lekko uśmiecha, jak widzi bratki w ogródku, które się rzadko ścina do bukieciku, jak konwalie czy stokrotki. Dba się o nie i pielęgnuje.
Fiołki ogrodowe – zakorzenione motyle, które nie mogą się oderwać od ziemi. Dlaczego? Bo mają nadmiar piękna, skrojonego na miarę płatków.
Czesław Mirosław Szczepaniak
____
1 Tetryk – człowiek posępny (łac. tetricus), zgryźliwy, zgorzkniały, gderliwy, ponury, hipochondryk. Synonimy: maruda, zrzęda. Pocieszające, że to wyłącznie stan umysłu, więc może wystąpić w każdym wieku. Niekoniecznie.
Józef Ignacy Kraszewski (1812−1887) w powieści Szalona, wyd. 1882, pisał: Wnosili z żółtej cery, iż cierpiał na wątrobę, i to go po trosze czyniło tetrykiem.
2 Nargil (liczba mnoga nargile) – fajka wodna, popularna na muzułmańskim Wschodzie; synonim szisza.
Bolesław Leśmian (1877−1937) skreślił: W głębi komnaty stała złocista otomana, a na niej spoczywała piękna królewna, która właśnie paląc nargile ziewała tak czarownie, że nie mogłem oderwać oczu od jej wdzięcznych i porywająco słodkich poziewań (Przygody Sindbada żeglarza, 1913).
PS
Smutniej bez kłódek
Z mostu Tumskiego we Wrocławiu ściągnięto 17 000 kg kłódek, które zawiesili zakochani. Wieszanie jest zabronione. Nie mogę ust zamknąć na kłódkę, bo to był ładny gest dla turystów, którzy zostawiali kłódkę jako dowód miłości – wyrzucając do Odry kluczyk.
Dymek ekologiczny
Z raportu Generalnego Pomiaru Ruchu wynika, że 20017 pojazdów jeździło przez 24 godziny po drogach województwa śląskiego. Najmniej sunęło na Warmii i Mazurach, bo tylko 6133. Najbardziej obciążonymi odcinkami dróg krajowych (ruch powyżej 100 tysięcy pojazdów na dobę) były: trasa S8 w Warszawie, droga ekspresowa S86 na odcinku Sosnowiec−Katowice oraz autostrada A4 na odcinku przechodzącym przez Katowice.
Nie zagrabisz podwórka
Poeci czasami piszą takie wiersze, które po latach mają wygłos. Zuzanna Ginczanka (właśc. Zuzanna Polina Gincburg, 1917−1944) napisała w wieku 16 lat, w 1933 roku, liryk pt. Bunt piętnastolatek – 12 strof jakże aktualnych do tego, o co się w Polsce walczy: My chcemy konstytucji, my chcemy swego prawa, / że wolno nam bez wstydu otwarcie w świat wyznawać / prawdziwość krwistych burz, / że wolno wcielać w słowa odruchy chceń najszczerszych, / że wolno nam już wiedzieć, że mamy ciepłe piersi / prócz eterycznych dusz, − / my chcemy konstytucji i praw dla siebie pełnych, / że wolno nam zrozumieć: mężczyzna, to nie eunuch / i wielbić mięśni hart, / że wolno nam już pojąć, jak miłość ludzi wiąże, / że wolno nam nie chować pod stos różowych wstążek / biologicznych prawd!
Poetki/Poeci łagodzą szorstkość świata.
Nie znaczy to wcale, że będę wymagał od tych, co mają opuchnięte oblicze od nienawiści, żeby się równo poprawiali. Wystarczy, żeby się opamiętali, że naszego podwórka nie sposób zagrabić.
Przebudzenie
Zuzanna Ginczanka w wierszu pt. Przebudzenie, z 1940 roku, m.in. pisała, że świat to gęstwa niepojęta i zlepek obrazów. A kiedy zbliżała się do pointy, wydarła puszek skrzydlaty: Gdy słuchamy przeszłości, która jest za nami, / furkoczą strzały, szczęka wygładzony kamień, / zgrzyta radło żelazne i stalowe igły, / huczy pas transmisyjny. Z tych oto rzeczy zwykłych / rośnie drzewo historii. (…).
Mówiąc kawa na ławę: Przeszłość w przyszłość spływa / i ciągłość łączy wszystkie ze sobą ogniwa.
Ci, którzy mają zakusy, żeby zapuścić się w las z piłą albo siekierą, powinni nie uciekać od książek poetyckich.
Wiersz może być orzeźwieniem na zaduch życia. Mówiąc górnolotnie – jest w stanie skruszyć chmury, co ściskają niebieskie migdały.
Po co te cytaty?
Ano po to, że trzeba przypominać tych, co uczyli myśleć. Poetów, którzy zadawali pytanie, o jakich nie śnili filozofowie.
Nie ma co się sumitować, czy to jest grzecznie, czy niegrzecznie. Przecież znamy to uczucie, że przy zmianie koszuli jest dreszczyk ciepła.
Polecam!
Zuzanna Ginczanka, Poezje zebrane (1931−1944). Wstęp i opracowanie Izolda Kiec, Wydawnictwo Marginesy, Warszawa 2019, ss. 402.
Tom wierszy pod każdym względem świetnie opracowany. Znakomity wywar poezji. Sam smak, chciałoby się napisać. Teksty opatrzono przypisami i ikonografią z czasów współczesnych poetce. Równe Wołyńskie było miarą, żeby równo pisać, choć linie życia nie są proste. Rozpisywała się od najmłodszych lat. Bywała na lekkim uśmiechu, ufna do świata oraz ludzi.
Od pierwszej strony do kolofonu, czyli szczytu książki, czyta się od deski do deski, bo druk zwarty nie jest pisany drewnianym językiem.
Aha!
Pani prof. dr hab. Izolda Kiec ukończyła pracę nad biografią Zuzanny Ginczanki. Pokłosiem jej trudu jest kolejna książka Szoszana znaczy Niewinna. O poezji i biografii Zuzanny Ginczanki (Instytut Kultury Popularnej, Poznań 2019). Zamiast komentarza zacytuję jej słowa, bo mają w sobie tyle urody: to bardziej osobista opowieść, o dylematach badaczki, biografistki… I o osobistym czytaniu tej poezji.
Zenona K. z KC
Po 50. latach ukazała się książka Flory Bieńkowskiej Popołudnie wieku, szerzej o tym pisze Anna S. Dębowska (Niezwykła historia zakazanej powieści, „GW” z 23 stycznia 2020 roku, nr 18). Zenon Kliszko (1908−1989) był przeciw jej wydaniu w PIW-ie. Dziś jest to postać już zapomniana, choć wówczas trząsł KC PZPR. Pozostawił po sobie anegdotę edytorską.
Pod koniec lat 60. XX wieku podjęto decyzję wydania Pism wszystkich Cypriana Kamila Norwida. Łapę na tą edycją jedenastotomową trzymał towarzysz Zenon K. Podobno żywo interesował się i poganiał drukarzy. Kiedyś szef drukarni, po rozmowie telefonicznej, powiedział do pracowników: Znowu dzwonił Kliszko, znajomy Norwida.
A u schyłku lat 80. XX wieku organizatorzy spotkań Teatru Jednego Aktora w Toruniu wydrukowali zaproszenie tej oto treści: K. C. Norwid, Promethidion.
Śmiech
Ze śmiechem nie ma żartów! – mawiał ukraiński pisarz Mikołaj Gogol (1809−1852). Kiedy nad tym rozmyślałem, to w pierwszym odruchu przyszło, że na dnie śmiechu kołysze się ludzka łza.
Jak się otworzy TV, odpali Internet, to widać tych, co zasmucają, tj. oszczędzają na uśmiechu. Antypokojowe nastroje – wojują. To oni są jak gruby uśmiech, bo z botoksem (implant wesołego smutku). Po uśmiechu poznasz nastroje w danym kraju.
Jak można zaradzić, żeby radości nie przygaszać?
Mówiąc wprost zamiast straszyć kijem, lepiej go rozpalić. Jak pochodnię.
Shaun Bythell, księgarz-antykwariusz, bibliofil, mizantrop ze szkockiego miasteczka Wigtown, zauważył: Bywa, że śmiech służy za kropkę i wyznacza koniec zdania (Pamiętnik księgarza, 2019).

Czesław na miarę Wlenia. Z Ursynowa beretem nie dorzucisz, ale dobrą prozą. Tak. O wiele dalej. Ale Wleń mimo że jest bliżej bardziej przemawia do wszystkich. Nie swojej kopii w innym miejscu, tak jak Czesław nie do sklonowania. Bywało że Wleń był na mojej trasie. Dzisiaj na mojej trasie jest przychodnia, Biedronka, i od wiosny do jesieni – ogród, z poezją i dobrym słowem ludzi, którzy powoli odchodzą bez pożegnania. Z Czesławem trzymamy się jak bliźniacy.
Pozdrawiam citizen Wlenia.
JBZ Poznań