Na miarę Wlenia (60)
Szlag na szlaku
W teczce, jaką się używa do archiwizacji dokumentów, przechowuję przewodnik Wleń i okolice, Towarzystwo Społeczno-Kulturalne Wlenia, Wleń 1986. Broszurka ma wymiar: 17 cm x 12,5 cm.
Marek Zwoźny napisał tekst, opracował i wykonał mapy z legendami. Andrzej Górecki zadbał o grafikę, zaś Tadeusz Szwed i Zbigniew Beck wykonali zdjęcia. W sumie 42 strony, zszyte jak zeszyt.
Druk zwarty zawiera indeks – informator użytkowy, który po 1989 roku został tak przebobrowany, że ma wartość wspomnieniową (historyczną). Autor wylicza różne punkty we Wleniu, których już dawno nie ma.
Oto kilka przykładów:
Apteka − ul. Armii Czerwonej
Bar-Bistro – Plac Bohaterów Nysy
Boisko sportowe, kort tenisowy, ścieżka zdrowia − Osiedle Południowe
Kawiarnia „Rycerska” − Gródek Wleński
Kawiarnia „Sanatoryjna” − ul. Stachowicza
Kawiarnia „Valan” – Plac Bohaterów Nysy
Klub Leśnika i Drzewiarza „Dziupla” − ul. Pocztowa
Miejsko-Gminny Ośrodek Kultury, kino „Jutrzenka” – Plac Bohaterów Nysy
Pole namiotowe (strzeżone) − ul. Zarzecze
Restauracja „Basztowa” – Plac Bohaterów Nysy
Schronisko szkolne (Zbiorcza Szkoła Gminna) − ul. Dworcowa
Stacja kolejowa i przystanek PKS − ul. Lipowa.
Do druku zwartego dołączono plan miasta Wlenia, więc można sobie uwspółcześnić i nanieść stosowne poprawki.
Po co o tym piszę?
Ano po to, żeby pocieszyć niezadowolonych, którzy hejtują na wleńskiej witrynie, bo Wleń po 1989 roku jest nie do poznania. Jak wiele miejsc w Polsce. Niestety, jest tak, jak w felietonie śpiewanym przez Wojciecha Młynarskiego, co by tu jeszcze spieprzyć…
I kiedy trafia ich miejscowy szlag, piszą, nie patrząc na błędy i interpunkcję. Są wkurzeni, czasami wydmuchują bańki z błota.
W ramach poprawy nastroju powinno się organizować wycieczki pn. Szlag na szlaku. Zamiast wpuszczać w maliny, trzeba prowadzić do miejsc, w których drzewiej nie było cierni i malkontenctwa. Do takich spacerów dobierać tych, którzy nie wiedzą, jak nerwy uspokoić.
W Polsce jest duży wybór zakątków, które popadły w ruinę i straszą jak IPN PRL-em.
Podczas takich peregrynacji można by przypomnieć, żeby nie deptać przeszłości. Adam Asnyk (1838−1897) w liryku Daremne żale przewidział, że Świat pójdzie swoją drogą. Że czasu i przestrzeni nie cofniesz, a przemijania nie rozbijesz. Nie rozbujasz konika na biegunach, co już dawno siedzi w lamusie.
Na przykładzie Wlenia widać, że wszystko, co dobre, szybko się kończy. Że cudów nie ma. Że koleje losu nie mają rozkładu jazdy. Że trzeba w porę czas uchwycić. Że zegar ścienny z kukułką powinno się nakręcać i konserwować. Że państwo, które dokłada ciężarów obywatelom, a nie rozwiązuje problemów, wpada nie tylko w niewolę ekonomiczną.
Nie trzeba być aż tak bystrym, żeby zauważyć, jak szlag ludzi trafia, i ma siłę rażenia na miarę III ½ RP .
Lokalne nastroje są jak zarzewie. Bywają ścieżką do niepokoju. Albo inaczej, jak uśmiech zacięty grymasem. Polskie wymówki na nic się zdaję, więc nie zwalajmy na czasy czy historię. Liczmy się z nauką, a nie z cudami. Pora pogonić tych, co palcem dziurawią wodę.
Piszę o tym, bo z małych miejscowości, w których przebywałem, wynosiłem duże wspomnienia. W wielkich miastach dbałem o to, żeby tego nie rozmienić, co schowałem za pazuchę. Więc kiedy czułem, że się gubię, to sięgałem po depozyt, i nigdy się nie zawiodłem, tzn. nie błądziłem, choć nadrabiałem drogi na szarych ulicach. I nie zapuszczałem się na podwórka oraz przedmieścia. Z zachwytem przechodziłem i nie myślałem o tym, co się stało potem. Do czasu.
Zabierałem milczenie, słowo daję.
Czesław Mirosław Szczepaniak
PS
Nie wykorzystane minuty
Sieć komórkowa, co miesiąc przesyła SMS, że Cykliczny pakiet 1000 minut do wszystkich został odnowiony. Informuje: Masz 41 731 minut do wykorzystania.
Przez lata tyle uciułałem. Polska telefonia zachęca do rozmów, choć mam coraz większe kłopoty z mówieniem, pisaniem, oraz chodzeniem. Jeszcze słuchanie mnie nie męczy. Z raportu wynika, że mogę za darmochę rozmawiać 695 godzin, czyli 28 dni i 28 nocy. Słaabo?!
GOPR
Trwa nabór ochotników do Studenckiej Grupy Górskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego. Dwa lata będzie trwał staż. Wymagania, jakie muszą spełnić kandydaci, to ukończony 18. rok życia, minimum średnie wykształcenie, dobra jazda na nartach, świetna kondycja, niezła znajomość Sudetów. Słowem, muszą być dzielni, bo góry są zawsze górą.
Szczep
Tomasz Grodzki, rocznik 1958, prof. nauk medycznych, lekarz chirurg, transplantolog powiedział: (…) ojciec był przez długie czas palaczem. Ja nie palę, nie nadużywam alkoholu. W tamtych czasach wszyscy chirurdzy palili jak smoki. Bo też był chirurgiem, ale ogólnym, bardzo dobrym. Pracował w szpitalu wojskowym. Był pierwszym powojennym rocznikiem Poznańskiej Akademii Medycznej i został wcielony siłą do wojska, nie było zmiłuj. Dostał nakaz pracy w Kamieniu Pomorskim, a potem poprosił o przeniesienie do Szczecina. Rodzice chcieli mieszkać w większym mieście, bo mój starszy brat zachorował na chorobę Heinego-Medina. Na drugie dziecko, tj. na mnie, zdecydowali się, dopiero jak wynaleziono szczepionkę. Bali się powtórki. Dlatego jak dzisiaj słyszę antyszczepionkowców, to mnie szlag trafia [w:] Ścigany. Z prof. Tomaszem Grodzkim*, marszałkiem Senatu, rozmawia Donata Subbotko, „Wyborcza wszystkich pokoleń. Specjalne wydanie Magazynu Świątecznego”, „Gazeta Wyborcza” z 18−19 stycznia 2020 roku, nr 14).
O higienie (nie tylko) rąk
Myjmy, a nie umywajmy rąk. Świat jest tak zawirusowany, że nie ma co liczyć na antybiotyki. O tym ostrzegają lekarze oraz pacjenci. Oddaję głos uczonej: (…) nie ma co panikować, tylko zachować zwykłe środki ostrożności: myć ręce, unikać tłumu. (…) W większości chorób liczy się dwóch graczy: pacjent i lek. W leczeniu zakażeń graczy jest trzech: pacjent, lek i drobnoustrój, który zakażenie wywołał. Drobnoustrojów jest mnóstwo, dlatego leczenie zakażeń jest trudniejsze. A antybiotyki przestają działać, bo zmieniają się bakterie, i to w zastraszającym tempie. (…) Absolutnie kluczowa sprawa to higiena na co dzień, zwłaszcza higiena rąk, przez które najczęściej przekazujemy sobie bakterie. Są bakterie, które mogą na niemytych rękach przetrwać bardzo długo, i wtedy człowiek zakaża mnóstwo innych ludzi. Stawką jest nasze przetrwanie. (…) [Myjmy ręce. Bo pożrą nas bakterie. Z prof. Walerią Hryniewicz, mikrobiologiem, rozmawia Justyna Watoła, „Duży Format magazyn reporterów” 2020, nr 6, „Gazeta Wyborcza” 2020, nr 39 (17 lutego)].
Pani prof. dr hab. n. med. Waleria Hryniewicz podaje za przykład Holandię i Skandynawię, gdzie ograniczono nadużywanie antybiotyków i przestrzegają higieny rąk. Chodzi o procedurę nazywaną «Pięć momentów higieny rąk Światowej Organizacji Zdrowia»: trzeba je myć przed kontaktem z pacjentem, przed każdą czystą procedurą, jak zastrzyk, po ekspozycji na płyny ustrojowe pacjenta, po bezpośrednim kontakcie z pacjentem i po kontakcie z otoczeniem, na przykład z pościelą, w której leży chory. Te testy WHO sformułowała w 2009 roku. W Polsce do tej pory nie są powszechnie przestrzegane. (…) w Polsce nie prowadzi się szczegółowej rejestracji przyczyny zgonów. Podaje się, że przyczyną była niewydolność oddechowa lub krążeniowa, ale czy ich przyczyną było zakażenie i jaka bakteria, o jakim wzorze oporności na antybiotyki je wywołała, już nie.
Messie, jedna z pacjentek, napisała 17 lutego br. w internecie: Brak przestrzegania podstawowych zasad higieny poraża, zwłaszcza u pracowników w instytucjach opieki medycznej. Nie zliczę, ile razy prosiłam lekarzy czy pielęgniarki o zmianę rękawiczek, czy umycie rąk. Zawsze jest mega foch i pouczanie, że rękawiczki są dla ich ochrony, a nie pacjenta.
Brama i furtka
O rosyjskiej kobiecie się mawia, że i do chaty płonącej wejdzie, i konia w galopie zatrzyma. A to jest nielada komplement, bo Rosjanin nieraz sobie żachnie – u nas nie Polska, chłop ważniejszy od baby. W skrytości duszy przyznaje trzeźwo, że więcej żona garścią, niż mąż workiem przyniesie.
Mamy w obwodzie furtkę, na wschód i na zachód, północ i południe. Do sąsiadów, których szanujmy, że są inni. I nie ma co się skłócać, bo potem coraz trudnej się godzić – a wszelkie urazy i animozje zaciskają palce, choć powinni powieki. Zamiast zamykać, otwieraj. I nie zapomnij, że Obok wielkiej bramy zawsze jest mała furtka (węgierskie przysłowie).
O samotności
Jesteś sam? – zapytał mnie przez telefon kolega, z którym się znamy od lat 60. XX wieku, czyli Białych ścian.
Mylisz się – szybko go poprawiłem, informując, że za dnia bywam z cieniem, a kiedy zapalam lampę, też mnie wspomaga. Dopiero gdy wyłączam światło, kontakt z nim tracę. Czasami sen przynosi na tarczy odwrotną stronę cienia. Jasną. Z dzieciństwa i młodości.
Gruziński dowcip
W łódzkim tygodniku „Angora. Zmysłowa rozkosz czytania” 2020, nr 7, w rubryce Świat się śmieje zacytowano dowcip z portalu Ukraina, kp.ua.
Wysoko w górach chłopiec pyta gruzińskiego staruszka:
− Dziadku, ile masz lat?
− 158.
− Niesamowite! A przecież pijesz i palisz…
− Inaczej nigdy szlag mnie nie trafi…


Proszę o poprawienie nazwiska Pana Zbigniewa, powinno być Beck a nie Bek
Oj,, wlen już nie ten,, i ludzie już nie ci,, zmieniło się dużo, zostały tylko wspomnienia.