kill_the_netUpload files...
Na miarę Wlenia_37_bis_Telefon | WlenInfo - Informacje z regionu - Wleń

Na miarę Wlenia (37)

Portierka

Używam zdrobnienia nie dlatego, że mam taką manierę, ale ze względu na kubaturę pomieszczenia.

To był maleńki pokoik z biurkiem, krzesełkiem, szafką, fotelem, wieszakiem i telefonem na korbkę. Pracownik był ułomek, więc takie lokum idealnie dopasowano do jego kubatury.

Jak się wchodziło do „Leśnego Dworu”, to po prawej stronie było okienko.

A gdy się przekroczyło próg, to pierwsze drzwi na prawo prowadziły do centralki, w której telefonista-stróż siedział na drewnianym krzesełku z oparciem i jaśkiem (poduszeczka).

Czasami ktoś dzwonił, więc żeby oddzwonić, telefonista kręcił korbką, aby ktoś w centrali (głównym sanatorium dla dorosłych) odebrał. Trzymał czarną słuchawkę bakelitową i perorował, i krzyczał. A po skończonej rozmowie rzucał ją na widełki, wzdychał i kręcił głową.

Siedział, nadsłuchiwał i czekał na bieg wydarzeń, co jak x, y.

Dzięki temu urządzeniu, nie byliśmy odcięci od Wlenia.

Zapamiętałem to, bo rozśmieszało mnie, gdy telefonista kręcił korbką, przypominałem sobie, że traktorzyści tak robili, żeby uruchomić silnik w ciągniku.

Kiedy były uchylone drzwi, stawałem i czekałem na chwilę gdy się próbował łączyć i wołał: czy centrala słyszy?!

(Jakie łącza, taka awantura – świerzbiło mnie, aby tak rzecz skomentować. W porę ugryzłem klawiaturę. Poniechałem, bo w III RP szybko się znajdzie ktoś, kto naurąga; rzadko się słyszy przepraszam, myliłem się, sorry Polsko).

Z tej kanciapy unosiła się smużka dymu z papierosów na korytarz, gdzie był gabinet pielęgniarek. Tu odbywała się fizjoterapia, czyli oddziaływanie bodźcami fizycznymi, pobieranymi z natury (Słońce, torf), a więc galwanoterapia (leczenie prądami małej częstotliwości, siedzieliśmy w promieniach kwarcówki, dalej była sala z wanną do kąpieli solankowych, oraz okładów z parafiny lub borowiny, a resztę dopełniano na spacerach, na świeżym powietrzu (światłolecznictwo). A na samym końcu znajdowała się izolatka oraz wilgotna łazienka. I to całe dziedzictwo. Okna na parterze były w kratach, w różne wzorki, jakie można spotkać w kowalstwie artystycznym. Z liśćmi lub z powyginanymi serduszkami. Solidnie wykonane, a nie jak pospolita siatka z drutu. Zabezpieczenie chroniło przed tymi, co miewają zakusy do włamań. Ręczna robota kowalsko-ślusarska mogła się podobać, więc nie słyszałem, żeby ktoś psioczył, że zabiera się nam wolność do światła.

Wspominam telefon bez tarczy numerowej, nakręcany korbką jak stary zegar z kukułką, tylko szybciej. (To jest ważne, a nie tylko jak gdyby nigdy nic).

Stacjonarny aparat łączył „Leśny Dwór” tylko z sanatorium dla dorosłych, o którym mówiono, że tam jest wielka centrala. Ze słuchawką i bez tarczy numerowej i klawiatury.

Telefon z leśnego był z korbką i widełkami, które trzymały w pogotowiu słuchawkę, oraz z dzwonkiem, co brzęczał i zrywał pana z centrali z półdrzemki albo ze snu. Telefon leżał a nie wisiał, jak w centrali w sanatorium dla dorosłych kuracjuszy-kolejarzy i ich rodzin. Nasz aparat wyglądał jak zabawka – czarna skrzyneczka. Z mikrofonem i słuchawką.

Z centralki z „Leśnego Dworu” – jak wcześniej pisałem – dochodził krzyk, jakby się kłócono przez telefon. Dzisiaj tak już bym nie powiedział, lecz powtórzył za Jean Giraudoux (1882−1944), który zalecał, żeby nie stawiać pytań, kiedy mamy do czynienia z burzą czułości.

Telefonista jak odźwierny (portier). Ofiarny, sztywno siedział na krześle. To miejsce było schronem, a nie forpocztą.

Tyle zapamiętałem, więc skrobię o tym, co w dzieciństwie słyszałem i widziałem i na co przymykałem powieki we Wleniu.

Piszę, żeby zrewanżować się wspomnieniom.

Czas odwiedzin minął, jak wszystko, nakręcone życiem.

Wieczna – podobno – jest tylko trawa, która pisze Wielką Księgę Wiatru.

Czesław Mirosław Szczepaniak

PS

W internecie znalazłem ciekawostki z lat 60. XX wieku, jakie miały miejsce w województwie wrocławskim:

Sobota, dwudziestego siódmego stycznia 1968 roku, przejdzie do historii jeleniogórskiej telefonii. Wtedy właśnie, począwszy od godz. 14. rozpocznie się zapowiedziane przez nas przełączanie całej sieci miejskiej i powiatowej – do nowej centrali. Jak już podawaliśmy, Jelenia Góra otrzyma pięciocyfrowe numery telefonów, zaczynające się od „dwójki”.

Dzięki głośnikowi zainstalowanemu na portierni roszarni lnu w Starej Kamienicy, okoliczni mieszkańcy słuchają za darmo wesołej i głośnej muzyki od godziny 5 rano do późnych godzin nocnych.. Co bardziej wrażliwi zasypiają po uprzednim włożeniu do uszu kulek wosku.

Automatyczny węzeł telefoniczny, zainstalowany w naszym regionie, łączący większość miejscowości, był pierwszym tego rodzaju udanym eksperymentalnym urządzeniem w Polsce. Działa, obejmując sprawnie coraz więcej wsi i miast. W ostatnim czasie, dzięki zainstalowaniu dodatkowych kabli, telefonistki wrocławskie łącząc rozmowy międzymiastowe wybierają same (bez udziału miłych panienek z centrali) abonentów w Jeleniej Górze.

Powyższe informacje powinien obrabiać Instytut Pamięci Narodowej (IPN), żeby wreszcie była baza o historii Polski, ale… nie wybiórczej.