Poniedziałek 2 listopada nie dla wszystkich był słonecznym, jesiennym dniem, nie wszyscy mogli podziwiać uroki złotej polskiej jesieni. We Wleniu miasto spowiły siwe kłęby dymu. Nie, na szczęście to nie pożar, to tylko gminne porządki.

Na terenie byłego już zakładu gospodarki komunalnej we Wleniu zostało utworzone gminne składowisko odpadów. Liście, resztki roślin, gałęzie są tu zwożone małym traktorkiem z terenu całego miasta. Hałda rośnie w oczach, a żrący dym spowija miasto.

Jeśli spalamy substancje organiczne, na przykład liście, w niskiej temperaturze, powstają węglowodory aromatyczne, które nawet w minimalnym stężeniu mają działanie rakotwórcze – pisze profesor Lucjan Pawłowski, dziekan Wydziału Inżynierii Środowiska Politechniki Lubelskiej i przewodniczący Komitetu Inżynierii Środowiska Polskiej Akademii Nauk. – Gdy przy okazji w Ognisku znajdą się opakowania z tworzyw sztucznych, wydzielają się dioksyny, związki jeszcze groźniejsze i szalenie rakotwórcze. Poza tym – przypomina profesor – cząsteczki dymu powstającego przy spalaniu liści działają alergizujące:
– Jest to szczególnie niebezpieczne dla alergików, astmatyków, ludzi starszych i małych dzieci.
Przy każdym procesie spalania w niskich temperaturach (200–500 °C) powstaje trujący tlenek węgla, dwutlenek węgla przyczyniający się do globalnego efektu cieplarnianego oraz szkodliwe tlenki azotu (podrażniają i uszkadzają płuca, powodują zapalenie płuc ibronchitu,u roślin uszkadzają liści; tworzą w powietrzu kwasy azotowe, a odkładając się w glebie w postaci azotanów, szkodliwie podwyższają ich zawartość w produktach roślinnych).

Dlatego w Europie i w USA zabroniono palenia materiału organicznego na wolnym powietrzu.
Za naruszenie przepisów grożą kary idące w tysiące euro.”