Spacerując po naszym mieście trudno sobie wyobrazić, że ma lub miało ono kiedykolwiek znaczenie strategiczne. W prawdzie historyczne kroniki opisują Wleń jako ważny ośrodek handlowo – produkcyjny, ale to wiele dziś nie znaczy. Dużo miast w swoich kronikach ma takie opisy. Jest jednak jedno zdarzenie, które trwale wpisało nasze miasto do wielkich, dziejowych burz przetaczających się przez Europę.

Potyczka o Wleń.

Noc z 16 na 17 sierpnia 1813 r. upłynęła nadzwyczaj spokojnie i cicho, bez żadnych odgłosów walk. Rano 17 sierpnia do Wlenia wkraczają wojska rosyjskie z gen. mjr Kaisarowem na czele. Oddział liczy ok. 8000 ludzi z 12-15 działami. Mieszczanie otrzymują polecenie zaopatrzenia wojska w 1931 funtów chleba, 1016 funtów mięsa, 178 kwart wódki i 1400 kwart piwa. Kozacy skierowali się na wzniesienia pomiędzy Łupkami a Marczowem i tam rozpoznali pozycje francuskie. Francuzi traktowali Bóbr jako ostatnią linię oporu.

Doszło do 2 godzinnej potyczki oddziału kozackiego z francuskimi szaserami na wzniesieniu koło Dębowego Gaju. W wyniku silnego oporu Francuzów Kozacy zostali zmuszenie do wycofania się.Do Wlenia powraca gen Kaisarow i tu rozlokowuje swój sztab i oddziały, które stacjonują na lewym i prawym brzegu Bobru. W całej okolicy od Lubomierza poprzez Gryfów i Mirsk toczyły się drobne potyczki i bitwy.

Jeszcze tego wieczoru 17 sierpnia Bonaparte wiedział już o wydarzeniach nad Bobrem i decyduje się przenieść kwaterę główną z Budziszyna do Reichenbach.

Następnego dnia w środę 18 sierpnia rano Wleń zaatakowała włoska brygada gen. Zucchi z 35 Dywizji Gerard Z XI Korpusu. Włosi ilościowo przewyższali awangardę Kaisarowa. Rosyjski dowódca zdawał sobie z tego sprawę i wzmocnił pikietę pod Marczowem, a większość piechoty pod Łupkami opuściła lewy brzeg Bobru i przeszłą na prawy, gdzie podpalono opuszczony obóz. Gdzieś tak koło godziny 8 rano w okolicach Wleńskiego Gródka zaczęły dobiegać odgłosy strzelaniny. To wycofujące się pod naciskiem Francuzów rosyjskie pikiety i oddziały spod Marczowa.

Około godziny 11 pojawili się we Wleniu pierwsi Francuzi, którzy zepchnęli Rosjan na prawy brzeg Bobru. Rosjanie popełnili błąd, bo pozostawili nienaruszony most na Bobrze, po którym Francuzi bez przeszkód przeprawili się na drugą stronę. Ne zaszli jednak daleko, bo w tej samej chwili znaleźli się pod silnym ostrzałem Rosjan, którzy z 3 dział ostrzeliwali również most. Przez godzinę trwałą kanonada ogniowa. W odpowiedzi Francuzi ustawili dwa działa koło domu strzeleckiego kładąc ogień na miasto i pozycje rosyjskie. Przez dalszych kilka godzin trwałą wzajemna wymiana ognia pomiędzy przeciwnikami nie przynosząca rozstrzygnięcia.

Na ulicach i pomiędzy budynkami leżało wielu zabitych i rannych. Kaisarow przez cały dzień bronił się z wielką brawurą i inteligencją w mieście i wokół niego. Kaisarow był wspomagany przez gen. mjr Bistrama dowódcę 33 Pułku Jegrów, który przeszedł pod jego rozkazy. Około godz. 19 Rosjanie podpalają karczmę, od której zajęły się inne zabudowania ( według innych źródeł to w wyniku ostrzału Francuzów domu cieśli Tschenschera powstał pożar). Po prawie 6 godzinnym pożarze spłonęło 89 domów, 5 budynków publicznych i 50 warsztatów oraz stodół. Ratusz, duża część domu pastora, szpital, browar także zostały obrócone w ruinę i zgliszcza przez ogień. Ocalał kościół ewangelicki. Zginął natomiast katolicki kantor Höbner. Stojąca przy Bobrze gospoda pełniąca rolę szpitala, ostrzeliwana od godz. 16 również spłonęła grzebiąc ze sobą ok. 200 rannych Włochów i Rosjan. Później pochowano ich na pobliskiej łące. Co ciekawe sam karczmarz wraz z rodziną uratował się. Dużo włoskich żołnierzy poniosło śmierć w płomieniach w stojącym obok karczmy domu celnym. Rosjanie do wieczora utrzymywali się w zniszczonym Wleniu. Pod koniec dnia wycofali się w stronę Jeleniej Góry, przy stratach własnych ok. 240 zabitych i rannych.

Wspomina się, że w trakcie ostrzału Wlenia w krótkim czasie śmiertelnie rannych zostało 3 francuskich oficerów. Sam gen. Zucchi miał otrzymać postrzały w kapelusz, inny w surdut, trzeci w epolet na lewym ramieniu, a czwarty w krzyż Legii Honorowej. Żaden z nich jednak go nie zranił. Rannych odwieziono do szpitala we Lwówku w liczbie ok. 60 co może świadczyć o niewielkich stratach oddziałów włoskich zaprzeczających oficjalnym szacunkom (wg Rosjan ok. 1000 zabitych i ranych). Żołnierze włoscy, którzy wkroczyli do Wlenia rozpoczęli rabunki, a w końcu dopalili ocalałe budynki. Wieczorem wycofali się na wzniesienia wokół Wlenia. W pałacu Wleński Gródek zatrzymał się gen. Zucchci wraz z 40 oficerami oraz dwiema kompaniami żołnierzy. Następnego dnia podobno Wleń oglądał sam marszałek Macdonald.

Ciekawie potyczkę o Wleń opisuje urodzony w Cremonie oficer ordynansowy Macdonalda Camillo de Poli: „[…] Jednym słowem, dzień ten 18 sierpnia, który, jak myślę, nie miał podobnego w annałach wojny, był odtąd uważany, jako zwycięska dla wroga bitwa. To była krwawa bitwa służąca wrogom Francji. W tej bitwie największe straty poniósł XI Korpus. Zmierzch zakończył krwawą łaźnię. Prusacy poszli w innym kierunku, a nasz marszałek musiał się z miasta wycofać, które od kuli armatniej wystrzelonej przez sprzymierzeńców stanęło w płomieniach.”

W 2004 roku w miejscu pochówku poległych w lazarecie żołnierzy włoskich i rosyjskich postawiono pomnik upamiętniający tamte wydarzenia. Dziś przechadzając się w okolicach remizy strażackiej warto przystanąć i choć przez chwilę wspomnieć tamtych bezimiennych dziś żołnierzy poległych straszną śmiercią daleko od swoich rodzin w kampanii, która miała wielkie znaczenie w dziejach Europy. Warto też czasami, mimo prozy codziennego życia pomyśleć o naszym mieście, że to nie tylko „grajdoł” i „dziura zabita dechami”, ale także miejsce z własną, niepowtarzalną i wielką historią.

gen. mjr Kaisarow

Opracowano na podstawie książki M. Olczaka „Kampania 1813 Śląsk i Łużyce”