Na miarę Wlenia (34)
Prasówka z myszką
Proszę się nie bać. Tytuł jest zakurzony ździebko, bo dotyczy zaprzeszłych lat, więc jest spłowiały i pożółkły jak papier.
Jeżeli ktoś ma stracha, to przypomnę anegdotę Antoniego Uniechowskiego (1903−1976), zapomnianego rysownika−karykaturzysty, o kamerdynerze, który pytany rano: jaka jest pogoda?, biegł do szafy, otwierał drzwiczki, żeby włożyć tam głowę i informował, jakby to było za oknem: Ciemno jak diabli, panie hrabio, i myszami śmierdzi.
Przypominam anegdotę sucharek plastyka, który o sobie mawiał: Zrobiłem karierę na nostalgii.
Być może stąd się wziął frazeologizm szafa gra, czyli wszystko działa, idzie jak należy.
1. W teczkach z długimi tasiemkami przechowuję wycinki prasowe.
Oto, co zachowałem.
(FEN), Palec w oko. TAK I SIAK, „Tak i Nie” 1986, nr 25, wyskrobał: W „Tygodniku Kulturalnym” pisze Czesław Mirosław Szczepaniak: „W ciągu niespełna kilku tygodniu napisałem tomik wierszy. Oryginał zaniosłem do Wydawnictwa Łódzkiego (mieszkałem w Łodzi przy ul. Ogrodowej, potem na Żubardzkiej), zaś kopię wysłałem do Wyd. Iskry.
‒ Są to wydarzenia wagi niesłychanej, bezcenne dla przyszłego biografa Czesława Mirosława Szczepaniaka.
Nie musiałem zachodzić w głowę, żeby wiedzieć, że (FEN) to Feliks Netz, 1939−2015, poeta, prozaik, krytyk, publicysta, dziennikarz, poeta z Katowic, urodzony w Kretkach koło Brodnicy, na Kujawach.
Ponieważ nie jestem człowiekiem pamiętliwym, więc odczekałem i wysłałem liryk pt. Mój nieporęczny wierszu, który opublikowano w Tak i Nie 1989 rok, nr 41. I otrzymałem niezłe honorarium.
Pana Feliksa nie znałem, choć zapewne mijaliśmy się podczas Warszawskiej Jesieni Poezji.
2. Przed laty do weekendowego wydania „Gazety Wyborczej” dołączano dodatek „Turystyka”, gdzie na 2. stronie publikowano wypowiedzi z cyklu Serce zostało w…
W nr 22 z 2008 roku Feliks Netz zdanie W Polsce lubię… tak rozwinął: Dolny Śląsk, gdzie spędziłem dzieciństwo, szczególnie miejsca, do których jeździłem na kolonie: Wleń, Jedlinę-Zdrój, Cieplice, Rościszów, a także Dolinę Kłodzką. Zachwycająca jest Nowa Ruda ze spadzistą płytą rynku! Dla mnie, mieszkańca Katowic, fakt, że ktoś może mieszkać w domu z roku 1654, jest czymś prawie nierealnym, a w Rudzie jest to naturalne. Mniej natomiast kocham Kłodzko, gdzie jako student „zaliczyłem wojsko” (notowała Hanna Loch).
3. „Gazetę Świąteczną” z 9−10 lipca 2011 roku, nr 158 sprzedawano z łącznie z dodatkiem „Turystyka” nr 27, gdzie na samym dole zamieszczono wypowiedź Serce zostało w…
Sławomir Parfianowicz wysłuchał jubilerów Ewy Zarembskiej-Czarny i Łukasza Zarembskiego.
Małżonkowie nie ukrywali, że uwiódł ich Wrocław. Pani Ewa przyznała, że zawsze podróżuje z nożem, zaś pan Łukasz zawsze na wyprawę zabiera żonę.
Najlepsze wakacje spędziliśmy w… Kazimierzu Dolnym w willi Tadeusza Pruszkowskiego, który jest domem rodzinnym Łukasza. Lata temu Kazimierz był jeszcze zapuszczonym, zaniedbanym miasteczkiem, ale był pusty, zalany słońcem, pachniał malinami i śmietaną. Chodziliśmy na podwieczorki do zaprzyjaźnionych domów (…) Miło się też piło, wtedy raczej herbatę, bo z kawą było cienko, przy Rynku na tarasie u naszych znajomych. (…) Wtedy te koguty, koślawe, kupowane z piekarni z wybielonym, krzywiutkim sklepiku miały niepowtarzalny smak. (…).
Poszukiwacze ciszy na temat Nasz ulubiony hotel…., odpowiedzieli: to Dom nad Polami w Tarczynie koło Wlenia prowadzony przez Magdę i Janka, którzy wyprowadzili się z warszawskiego Żoliborza. Są znakomitymi ogrodnikami i wspaniałymi restauratorami. Wystrój domu jest skromny, dostosowany do charakteru budynku-bauerskiego gospodarstwa − a równocześnie bardzo wygodny. Do tego taras z cudownym widokiem na niczym nieprzesłonięte Sudety. Jeździmy po Polsce, szukając ciszy i widoków, i takich miejsc nie ma wiele. To jest zjawiskowe. W pobliżu znajduje się kapliczka otoczona kręgiem wspaniałych drzewiastych rododendronów, a nieco dalej − aleja bodaj największych w Polsce tuj. I jeszcze jedno: goście, psy, koty i rośliny są na takich samych prawach. Wszyscy się tam świetnie czuję.
4. Tadeusz Siemek, szkolny kolega Krzysztofa Szymańskiego z LO im. Stefana Żeromskiego w Jeleniej Górze, absolwent Politechniki Warszawskiej, m.in. takie oto zachował wspomnienie z czasów szkolnego mundurka: (…) Wszyscy mieliśmy rowery! Urządzaliśmy liczne wycieczki w pięknych i zadbanych okolicach Jeleniej Góry, nawet do Karpacza, Szklarskiej Poręby, Pilichowie nad wielkie czyste morze przy zaporze. Zimą – narty w górach. Pamiętam też jedną wielką wspólną grupową wyprawę letnią od Śnieżki szczytami aż do Szklarskiej Poręby, z noclegiem w opuszczonym ponurym schronisku. Duch Karkonoszy, mściwy według «Słownika mitów» Kopalińskiego, ale dla Polaków dobroduszny Liczyrzepa, zadbał o nasze bezpieczeństwo (…) (Tadeusz Siemek z rodziną, Krzysztof Szymański. Wspomnienie, „Gazeta Wyborcza Stołeczna” z 21 sierpnia 2013 roku).
5. Mam w papierach mam też pożółkłe kartki, format C5, z wrocławskiego miesięcznika, w których zakreśliłem: Sztuka w ogóle, a w szczególności literatura jest powiązana z pamięcią. Prawdziwi pisarze zawsze mają dobrą pamięć i pamiętają swoje dzieciństwo, podczas gdy wielu ludzi o nim zapomina. Czytając «Dzieciństwo» Tołstoja podziwia się jego doskonałą pamięć. Nie porównuję siebie z tym mistrzem, choć mam bardzo dobrą pamięć. Pamiętam sprawy, które się zdarzyły, gdy miałem trzy lata, a nawet sprawdziłem, że pamiętam to, co się działo, gdy miałem dwa i pół roku, ponieważ żyliśmy wówczas w małej wsi o nazwie Leonczyn, z której wyprowadziliśmy się, gdy nie miałem jeszcze trzech lat. Kiedyś w rozmowie z moją matką opisałem tamto miejsce i nazwiska ludzi. Nie mogła w to uwierzyć. Ciągle widzę to tak, jakby się wydarzyło wczoraj (…) (Każde życie jest dziwne, rozmowy z Izaakiem B. Singerem, Rozmawiał Richard Burgin, Tłumaczyła: Bożena Mądra-Shallcross, „Odra” 1986, nr 6).
6. Wybrałem li tylko fragmenty z gazet, które budzą (sudeckie) wspomnienia, kiedy rzeczywistość doskwiera, oraz tego, co pisał tradycyjne opowiadania, które miały początek, środek i koniec, i używał znaków przestankowych.
Czasami trafia człowieka szlag, bo już nie wie, jakim szlakiem chodzi los.
I się pociesza, że w ciszy zostanie szelest po nas.
Zamiast ścinać drzewa, proponuję wycinać to, co się zwykło zakreślać w gazetach i chować do teczek, żeby mieć haka na wszelkie chandry, depresje i malkontenctwo.
Słowem, z zasad nie robić kwasów.
Czesław Mirosław Szczepaniak
OSTATNIE KOMENTARZE